Rozdział 6 "Dramat na dwa strzaskane...
Komentarze: 0
Rozdział 6
Padre Alesio obudził się wczesnym rankiem i odmówiwszy poranne modlitwy udał się do malutkiej kuchni, w której przygotował sobie delikatną kawę – mieszankę świeżo zmielonych ziaren z cynamonem. Był wyjątkowo ucieszony. Kawa to jedyna rzecz, której nie potrafił się oprzeć. Przypłynęła w piątek na handlowym statku z Afryki. Ze względu na jej cenę, oraz dosyć mizerne ostatnimi czasy wpływy z tacy, na luksus jej picia pozwalał sobie w niedzielę. Powtórzył sobie w duchu jeszcze raz kazanie, które chciał dzisiaj wygłosić do wiernych Alicante. W niedługim czasie usłyszał jednak dzwon wzywający do niedzielnego obowiązku. Jeszcze miał pół godziny, ale wolał ten czas spędzić w kościele lub zakrystii, gdzie zawsze służył wiernym radą, pomocą lub dobrym słowem.
Przygotowując uroczyste szaty nawet nie usłyszał, że do zakrystii weszli Don Antonio i Margareta. Dopiero zgrzyt klamki, kiedy zamykali drzwi, kazał mu się odwrócić. Ucieszył się gdy zobaczył swoich ulubionych parafian. Spędzał z nimi wiele czasu. Często był zapraszany do ich domu i wiele godzin przeszło im na dysputach w przeróżnych tematach. Nigdy jednak nie zdarzyło się, by przyszli do niego do zakrystii i to jeszcze przed mszą św. Wyczuł w tym a także wyczytał z ich twarzy, że problem, z którym przybyli jest bardzo poważny.
- Witajcie moi kochani, co Was do mnie sprowadza? – zapytał zakonnik.
- Szczęść Boże Padre Alesio! Wielka potrzeba nas dzisiaj do Ciebie prowadzi. Potrzebujemy Twojej rady w wielce ważnej dla nas sprawie.
- A cóż się takiego wydarzyło? – zapytał.
- Padre, sam chowałeś na cmentarzu ś.p Bertone, męża Isabel, naszej współmieszkanki. Widziałeś jak na pogrzebie żałość nią targała. Miłość ich była wielka, o tym możemy zaświadczyć, jednak mamy przypuszczenia, że Isabel zmysły postradała w żałobie za mężem.
- Ależ Don Antonio, jak możesz wysuwać takie poważne przypuszczenia? Każdy potrzebuje czasu na powrót do równowagi duchowej po stracie kochanej osoby. Może źle odczytujecie znaki.
- Padre, to nie tak! Nie chcemy z tej biednej kobiety zrobić wariatki Widzieliśmy jednak dziwne zachowanie Isabel. Wczoraj biedaczce się tak pokręciło w głowie, że o poranku ścięła najpiękniejszą brzoskwinię z naszego ogrodu. Siekierą tak wymachiwała, że niejeden mężczyzna mógłby pozazdrościć. – odpowiedziała Margareta.
- My nie chcemy z niej robić wariatki – powtórzył za żoną Don Antonio - ale zaczynamy się obawiać jej obecności w naszym domu. Nie przywykliśmy do widoku kobiety poruszającej się po obejściu z rozwianym włosem i siekierą w ręce. Zresztą dzisiaj rano sprawdziłem, siekiera nie wróciła na swoje miejsce, zatem ma ją pewnie nadal w swoim posiadaniu – dodał Don Antonio.
- Wielce dziwne byłoby to dla niewiasty zachowanie. Trudno mi jednak Wam pomóc nie widząc tego na własne oczy. Jeżeli się zgodzicie, przyjdę do Was w najbliższym czasie. Gdy zauważę coś niepokojącego, wtedy spróbujemy wspólnie rozwiązać ten problem. Teraz jednak moje dzieci, pozwólcie że spełnię swój obowiązek. Pozostali czekają już w kościele. Czas zaczynać nabożeństwo. – skwitował to Padre Alesio. Czas już gonił, a z szumu dobiegającego z głównej nawy wnioskował, że doskonała pogoda pozwoliła dotrzeć do kościoła parafianom nawet z bardzo odległych domostw.
- Jesteś u nas zawsze mile widziany Padre! – powiedział Don Antonio a Margareta dodała – Dla Ciebie zawsze się znajdzie miejsce przy naszym stole! Liczymy na Twój rozsądek i pomoc w naszej biedzie.
Usatysfakcjonowani chwilowym rozwiązaniem wszyscy poszli się pomodlić.
W tym samym czasie Jolanda do ostatniej chwili czekała przed kościołem. Wypatrywała Isabel. Była ciekawa jej wyglądu. Przez krótki czas drogi do kościoła zdążyła usłyszeć od sąsiadów o jej paradzie do portu w odświętnym stroju oraz o zakładzie, w którym skłaniano się ku temu, że biedna Isabel rzuci się w morską otchłań. Biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia oraz w świetle nowych opowieści doszła do tego samego wniosku co jej rodzice: Isabel oszalała! Nidy nie widziała szalonego człowieka. Co innego zwierzęta, kiedyś mieli 10 szalonych krów, które kupili dawno temu od jakiegoś wieśniaka ale człowieka? Nigdy. Nie doczekawszy się na nią wraz z pierwszym dzwonkiem oznaczającym rozpoczęcie mszy weszła do kościoła.
Tej niedzieli Padre Alesio głosił kazanie jak natchniony. Bacznie się jednak rozglądał. Niestety musiał stwierdzić, że wśród zasłuchanych twarzy nie widzi wdowy Isabel. Na chwilę pojawiła się myśl, że w słowach i zatroskaniu Don Antonia i Margarety musi coś być. Nie chciał jednak się rozpraszać. Podjął decyzję, że tym tematem zajmie się później. Dokończył nabożeństwo a po błogosławieństwie rozesłał swoich wiernych do codziennych obowiązków.
c.d.n.
Dodaj komentarz