sie 08 2010

Rozdział 9 "Dramat na dwa strzaskane...


Komentarze: 3

Rozdział 9

         Isabel starała się wszystko zapamiętać, wiele razy powtarzając od początku pobrane pomiary. Szukając stosownej miary do ich dokonania, przypomniało jej się, że gdy Don Antonio stawiał płot musiał przycinać sztachetki równe 3 łokciom. Gdyby jedną z nich mogła się posłużyć miałaby konkretną miarę. Jednak te były mocno ze sobą połączone a po latach, mimo jej szarpania, żadna nawet się nie poruszyła. Potem pomyślała, o widłach, gdyby miały taką samą długość jak sztachetka nie musiałaby się mocować z płotem. Jednak widły ciężko ukryć gdyby ja ktoś niespodziewanie nakrył. Po chwili zastanowienia przypomniała sobie, że jej sukni ma szerokość dwóch łokci. Chcąc jak najszybciej przystąpić do pomiarów, poszła do stodoły i nie znajdując tak na szybko nożyc, wyciągnęła na podwórze piłę. W stodole było zdecydowanie za ciemno. Piła była długa i z obydwu stron miała drewniane rączki, tak by dwóch mężczyzn ciągnąc na zmianę mogło rżnąć. Wielkie zęby piły jej nie wystraszyły. Szybko rozpoczęła odcinanie paska szerokości ok. palca wskazującego. Jej sukienka w niedługim czasie miała u dołu zamiast wykończenia postrzępiony brzeg, z którego nitki ciągnęły się za nią po ziemi. Nie zwracała na to jednak uwagi. Chciała jak najszybciej wymierzyć dom. Kiedy kończyła na ganku, do drzwi powoli podeszli Margareta i jej mąż wraz z gościem. Szybko dotarło do niej, że może wyglądać cokolwiek dziwnie i nie zdając sobie sprawy z faktu, że przybyli mieli ugruntowane już zdanie na jej temat, rozciągnęła usta w najpiękniejszym, jak się jej zdawało uśmiechu.

         Padre Alesio cofnął się o krok, gdy Isabel wstała. Jej twarz była jak maska, zęby wystające z jednej strony spod wykrzywionej wargi, sprawiały, że duchowny przez chwilę próbował przypomnieć sobie modlitwy na egzorcyzmy. Po chwili jednak jej twarz spochmurniała, zęby zniknęły, natomiast Isabel rzuciła się w kierunku wciąż opartej o stodołę piły. Pomyślała, że musi ją schować. W końcu nie należała do niej, poza tym o czym miałaby rozmawiać z tym klechą. Przybyli inaczej zinterpretowali jej zachowanie. Margareta i Don Antonio pomyśleli o siekierze, zaś Padre Alesio, gdy zobaczył piłę w jej ręce o mało nie padł trupem. Szybko zszedł po schodach i pieszo udał się do swojego domu. Po drodze odmawiał wszelkie modlitwy jakie przychodziły mu do głowy a ta która przewijała się najczęściej była westchnieniem do świętego pomagającego przy urokach i im podobnych. Margareta stała na ganku i z pewnym zainteresowaniem popatrzyła za oddalającym się zakonnikiem. Nie posądzała go o taki wigor. Szybko jednak wróciła do wydarzeń w jej gospodarstwie. Isabela porwała piłę i schowała się w stodole z hukiem zatrzaskując za sobą drewniane wrota. Don Antonio pomyślał nawet czy nie założyć skobla ale zmitygował się szybko i stwierdzi, że z wariatami i to uzbrojonymi lepiej nie zaczynać. W stodole poza piłą były jeszcze dwie siekiery, widły grabie a i z innych zebranych tam rzeczy w ataku szału można było zrobić broń. Wraz z Margaretą weszli więc do domu i z udawanym niewzruszeniem napili się przygotowanej rano melisy.

         Jolanda wracała właśnie z pola, gdy zobaczyła prawie biegnącego zakonnika. Przed wyjściem na targ dowiedziała się od matki, że miał ich dzisiaj odwiedzić i poradzić im co zrobić w sprawie Isabeli. Pospiech w przebieraniu nogami i widoczna nerwowość rąk zaciekawiła ją na tyle, że zatrzymała duchownego, który szeptał cos do siebie. Gdy oprzytomniał przywitał się z Jolandą. Wciąż oglądając się za siebie opowiedział jej o niedawnych wydarzeniach i polecił jej by szybko udała się do domu, bo pewnie Isabel pozabijała wszystkich, łącznie z koniem. Wspomniał cos o ogromnej pile, widłach i częściach płotu, co wydało jej się lekką paranoją spowodowaną upałem. Ziarnko niepewności zostało jednak zasiane. Jolanda, po wysłuchaniu morderczej historii z szaleństwem Isabel w tle, ruszyła jak strzała wystrzelona z łuku. Dobiegając do domu szybko ogarnęła wzrokiem obejście, ale nikogo nie zauważyła. Wpadła do domu a tam jej oczom ukazał się straszny widok. Ojciec i matka leżeli na otomanach w swoich wyjściowych strojach nie dając znaku życia. O święci anieli! Zabiła ich! Padre miał rację. Już kolana się pod nią uginały, już chciała ucałować dłoń ojca, która bezwładnie zwisała z posłania, gdy dobiegł do niej odgłos mrożący krew w żyłach. Coś jakby warczało, charczało a czasami przechodziło w gwizd po czym znowu charczało. To pewnie szalona Isabel teraz na nią czyha. Skuliła się w sobie i czekała na atak gdy o mało nie padła trupem bez pomocy Isabel. Margareta poruszyła głową, przetarła oczy i… warkot ustał. Okazało się, że nie przywykli do picia ziółek w takich ilościach i tak wczesną porą, rodzice Jolandy, nadmiernie uspokojeni melisą, posnęli snem sprawiedliwego i to co dziewczynie wydawało się skutkiem zbrodniczych działań Isabel, było niczym innym jak popołudniową drzemką, która obrała nieco ostrzejszy wymiar. Wszyscy odetchnęli z ulgą a następnie opowiedzieli sobie o wydarzeniach, które tak wzburzyły biednym Padre.

         Isabel zamknięta w stodole próbowała przypomnieć sobie ile razy zdążyła przełożyć pasek z kiecki, zanim doszła do kolejnego rogu domu. Starała sobie to wszystko jakoś poukładać, ale brak papieru, na którym mogła to zapisać skutecznie uniemożliwiał jej wykonanie rachunków. Zdenerwowana rzuciła z całych sił grabiami, które uderzyły we wspólną ze stajnią ścianę. Wystraszony niespodziewanym hukiem koń zarżał tak niemiłosiernie żałośnie, że Jolandzie w domu serce zadrżało. Nie miała odwagi sprawdzić czy biedaczek jeszcze żyje. Na szybko policzyła co jeszcze żywego mieli w gospodarstwie i stwierdziła, że jeżeli Isabel nadal będzie uprawiała swój proceder unicestwiania to ona będzie musiała załatwić sobie więcej słojów na przetwory oraz na kilka dni odłożyć pracę w polu. Zaczęła się także zastanawiać, od kogo na targu mogłaby kupić kiszki na kiełbasy.

c.d.n.

pannazkotem   
pati
08 sierpnia 2010, 22:13
zgadzam się z ulą
twoje wypociny coraz bardziej mi sie podobają i intrygują.
zaglądam tu kilka razy dziennie, więc kobieto się nie obijaj ino pisz, pisz i pisz ;)
trudno kot musi sobie radzić sam ;))
08 sierpnia 2010, 21:28
Cieszę się, że przypadło do gustu.
08 sierpnia 2010, 20:34
REWELACJA!
Dawno sie tak nie uśmiałam!
Lepiej bym takiej historii nie napisała. A poz tym cos mi ona przypomina!

Dodaj komentarz