sie 08 2010

Rozdział 7 "Dramat na dwa strzaskane...


Komentarze: 1

Rozdział 7

         Isabel, całą niedzielę spędziła na rozmyślaniach. Treść listów i testamentu nie dawała jej spokoju. Próbowała jakoś to wszystko ze sobą połączyć. Wieczorem doszła do wniosku, że jej status w tym domu nie jest taki najgorszy. Skoro tu mieszkała, znaczy, że Don Antonio przychylił się do prośby swojej babki Juanity. W końcu jej mąż był dla niego… no właśnie, kim? Wujkiem? Różnica wieku nie miała tu znaczenia. Nie mogła odpowiadać za nierozważne porywy serca swojej teściowej. Zresztą, rozważne czy nierozważne, kogo to obchodzi? Luiza nie żyje, Bertone także, a ona została na tym świecie sama. Trzeba teraz się dowiedzieć w jakiej części Don Antonio podzielił majątek po Juanicie i doprowadzić do tego, by w takiej samej części majątek po mężu pozostał w jej władaniu. W końcu przeżyła z Bertone tyle lat, że coś jej się od życia należy, a na pewno należy jej się coś od niego. Która żona wytrzymałaby te ciągłe rozstania. Jego wypraw w morze miała już serdecznie dość tak jak ciągłego wypatrywania jego powrotu. A czy ona wie, może on w tym czasie w innych portach miał kochanki? Nie darmo się w nim zakochała od pierwszego wejrzenia. Miał w oku tę zadziorność, od której kolana jej miękły a ramiona same wyciągały w jego kierunku. Za taką miłość i oddanie należy jej się rekompensata. Przecież mieli się razem zestarzeć, śmiejąc ze swoich zmarszczek i popijając lemoniadę na malutkiej werandzie a tymczasem zginął w objęciach swojej ostatniej „kochanki”. Jego łódź, roztrzaskaną na skałach znaleziono po dwóch dniach. Leżał na jej dnie a w reku, mimo ciągłego kołysania fal nadal znajdowała się butelka. Skoro nie kochał Isabel tak mocno jak wódki, niech teraz się czymś odwdzięczy!

         Następnego ranka, kiedy poranny powiew przyniósł ze sobą zapach fal i odgłosy z targu, Isabel wstała by udać się do pracy w ogrodzie. Nie chciała się oddalać od domu, gdyż miała nadzieję na to, że Don Antonio i Margareta wyjadą z domu. Obecności Jolandy w ogóle nie brała pod uwagę. Dziewczyna była pracowita i obowiązkowa, a że miała co robić, w domu jej prawie nie widywała. Niestety współmieszkańcy widać nie mieli do załatwienia spraw w miasteczku i tego dnia musiała się pogodzić z faktem, że nic nie zrobi.

         Wracając z pola, w świetle zachodzącego słońca, Jolanda zobaczyła ciekawy widok. W otwartych oknach domu powiewały delikatnie koronkowe firany a pod oknem, wśród kwitnącej maciejki, na zgiętych nogach stała Isabel wyraźnie podsłuchując domowników. Jolanda nie namyślając się wiele schowała za kamiennym parkanem i zaczęła obserwować Isabel. Ta po chwili trwania w tej samej pozycji, zakasała sukienkę ponad kolana i na palcach wycofała się za róg domu. Tam spuściła sukienkę, strzepnęła niewidzialne pyłki i jak gdyby nigdy nic weszła do domu. Jolanda przyrzekła sobie, że o dziwnym zachowaniu Isabel nie zapomni i opowie o nim rodzicom. Następnie udała się do stodoły poukładać przyniesione z pola narzędzia, oraz przygotować wózek z warzywami i owocami oraz słojami konfitur brzoskwiniowych, które chciała sprzedać następnego dnia na targu.

         Isabel weszła do domu zadowolona. Stojąc pod oknem usłyszała strzęp rozmowy. Jednak to jej wystarczyło. Don Antonio i Margareta mają jutro gdzieś wyjechać. Okazja do inwentaryzacji majątku, którą w jej wydaniu można śmiało nazwać szperaniem, nadarzała się szybciej niż mogła się spodziewać. Uradowana tym faktem spokojnie zasnęła a przed snem układała sobie plan na następny dzień.

        Jolanda weszła do domu z chęcią opowiedzenia rodzicom tego czego była świadkiem. Tam jednak zobaczyła jak matka biega po domu i porządkuje wszystkie rzeczy. Od progu kazała jej powycierać kurze w kątach i na półkach chociaż mogła przysiąc, że ich tam nie było. Widząc zaaferowanie Margarety i nie chcąc wprowadzać dodatkowego zamętu, poddała się tej manii porządkowej. W całym zamieszaniu zapomniała nawet spytać na jakąż to okoliczność to pandemonium się odbywa. Kiedy powycierała niewidzialny kurz, setny raz poprawiała poduchy na otomanie, wymyła wszystkie talerze i sztućce po kolacji padła na łóżko wyczerpana kolejnym pracowitym dniem. Zdążyła sobie tylko przyrzec, że  nie może zapomnieć powiedzieć rano o dziwnym zachowaniu Isabel. Potem już tylko pływała w błękitnym morzu a z dna zbierała maleńkie muszelki, jedną, drugą, trzecią…

c.d.n.

pannazkotem   
08 sierpnia 2010, 20:24
oddaj mi te muszelki!!

Dodaj komentarz